Teksty Magisterium

 powrót


Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.

 

NR 106. Masoni i neokatechumeni

 

- dziwne podobieństwa

 

list bez daty

ss. 169-177

Przewielebny Ojcze Zoffoli!

Po przeczytaniu pewnych Ojca książek i artykułów zamieszczonych w Segno del Soprannaturale (Znaki Nadprzyrodzoności) w ramach dyskusji o Ruchu Neokatechumenal-nym, sądzę, że Ojciec jest osobą najbardziej odpowiednią, by Mu przedłożyć to moje studium o analogiach pomiędzy masonerią a Ruchem neokatechumenalnym.

Tych analogii jest sporo, toteż sądzę, że powinny być ocenione przez osobę kompetentną. Być może moje spostrzeżenia nie mają większej wartości, mimo to mam nadzieję, że mogą one zainteresować Ojca; lecz jeśli Ojciec uzna, że moje argumenty są chybione, proszę się tym wcale nie przejmować i wszystko wrzucić do kosza. Jeżeli natomiast rzecz wyda się Ojcu warta pogłębienia, proszę to uczynić w interesie Prawdy i Kościoła katolickiego.
Proszę mi wybaczyć mój język, lecz między mną a piórem nigdy nie było za wielkiej sympatii.
Zapewniając, że w naszej rodzinie nadal będziemy się modlić za Ojca i za Kościół, załączam serdeczne pozdrowienia w Chrystusie.

(List podpisany)

Masoni i neokatechumeni - dziwne podobieństwa między zasadami pierwszych a postępowaniem drugich.

Od samego powstania masonerii w osiemnastym wieku stosunki pomiędzy nią a Kościołem katolickim nigdy nie były dobre. A działo się tak pomimo ponawianych w ubiegłych stuleciach prób infiltracji, które stale były odrzucane przez ludzi świętych i dalekowzrocznych. Wśród nich wyróżnia się papież Klemens XII, który w roku 1738 zagroził ekskomuniką każdemu, kto by się zapisał do loży. Ekskomunika ta, niezależnie od tego, co w międzyczasie zostało powiedziane, nigdy nie została odwołana, owszem, Deklaracja Kongregacji Doktryny Wiary odnośnie tego kanonu 2335 Kodeksu Prawa Kanonicznego, wydana 17 lutego 1981 r., potwierdziła to, co ta Kongregacja już orzekła w lipcu 1974 r., mianowicie że nie wolno katolikom, pod karą ekskomuniki, wstępować do masonerii i tym podobnych stowarzyszeń.

Dlaczego Kościół katolicki potępia masonerię?

Myślę, że lepsze będą od wszelkich wyjaśnień słowa papieża Leona XIII z jego encykliki z dnia 19 marca 1902 r., gdzie pisze:

"Sekta kryjąca się w ciemnościach, którą społeczeństwo od dawna nosi w swoim wnętrzu jako śmiertelny zarazek, piętnem skażenia zagraża dobrobytowi, rozwojowi, życiu. Jej celem jest sprawowanie suwerennej, ukrytej władzy nad społeczeństwami, a jej racja bytu polega wyłącznie na prowadzeniu wojny z Bogiem i z Kościołem. Nie ma potrzeby wymieniać jej nazwy, gdyż z tych jej cech wszyscy już się domyślili, że jest to Wolnomularstwo, o którym mówiliśmy wprost i dobitnie w encyklice Humanum genus z 23 kwietnia 1884 r. Zagarniając w swoje szeroko rozstawione sieci prawie wszystkie narody i rozszerzając swoje wpływy na inne sekty, którymi rządzi poprzez ukryte powiązania, najpierw przyciągając, a potem zatrzymując swoich adeptów perspektywą korzyści, o które dla nich zabiega; naginając rządy do swych zamierzeń raz obietnicami, kiedy indziej groźbami, ta tajna sekta zdołała przeniknąć do wszystkich warstw społeczeństwa. Stanowi ona jakby państwo, niewidzialne i nieodpowiedzialne, wewnątrz państwa legalnego… Podczas gdy w słowach oświadcza swój szacunek dla władzy i nawet dla religii, jej celem najwyższym jest, jak o tym świadczą jej własne statuty, obalenie zarówno suwerennych władz, jak i kapłaństwa." Z tego widać jasno, dlaczego najwyższa władza Kościoła, jak i wszystkie dusze święte, zawsze ze wszystkich sił toczyły walkę przeciwko masonerii. A jednak, jak to się często przydarza, komu nie udaje się wejść drzwiami, próbuje przez okno.

II. Dziwne analogie

Istnieją dokumenty, na których zapisano projekty podporządkowania i unicestwienia Kościoła Rzymskiego. Te dokumenty wymieniają cele, które należy zaatakować, i sposoby, jak to uczynić, a więc należy wytępić poszanowanie dla Sacrum, dla kapłaństwa, dla dogmatów i nabożeństwo do Matki Najświętszej i Świętych.
Dziwne to, ale we wspólnotach neokatechumenalnych naucza się tego wszystkiego, co zmierza do wykonania założeń masonerii, gdyż próbuje się eliminować kult Najświętszej Panny i Świętych, szacunek dla wszystkiego, co jest święte, dla kapłaństwa i dla prawd wiary.
Papież Paweł VI, w homilii Resistite fortes in fide, wygłoszonej 29 czerwca 1972 r., prosząc o taką uwagę, jakby przemawiał sam Piotr św., powiedział, iż ma wrażenie, że przez "jakąś szczelinę dym szatański przedostał się do świątyni Pana". I wyjaśnił, co rozumie przez "dym szatański", mianowicie "zwątpienie, niepewność, kontestację, niepokój, niezadowolenie, konfrontacje. Nie ufa się już Kościołowi, ufa się natomiast pierwszemu lepszemu "prorokowi", który się nawinie, i pyta się go, czy posiada jakąś regułę prawdziwego życia… zwątpienie weszło do naszych sumień, a weszło przez okna, które przecież miały być otwarte na światło". I jeszcze: "Byliśmy przekonani, że po Soborze nadejdą słoneczne dni w historii Kościoła. Tymczasem nadszedł dzień zaciemniony chmurami, dzień burzy, ciemności, błądzenia, niepewności...."
Te słowa Papieża zdają się wyrażać jego rozgoryczenie z powodu posoborowych wystąpień pewnych "proroków", między których możemy zaliczyć i Kiko.

III. Gnoza

Herezje gnostyckie były najgroźniejszymi nieprzyjaciółmi Kościoła już od jego zarania, lecz pomimo wciąż ponawianych ataków nie zdołały nigdy naruszyć budowli wzniesionej przez Chrystusa.
Opierają się one na "wiedzy" (to właśnie znaczy "gnosis"), zastrzeżonej dla wąskiej grupy osób ("inicjowanych" lub "oświeconych", zależnie od sekty), podczas gdy inni ("profani") mają pozostawać w nieświadomości i nie mieć najmniejszego pojęcia, dokąd ta droga prowadzi.
Wielu ludzi wstępuje do masonerii naprawdę nie mając wyobrażenia, dokąd to wstąpienie może ich doprowadzić. Nawet tam, gdzie niektóre loże zajmują się jakąś mglistą filantropią, by powiększyć swe wpływy w społeczeństwie i tym sposobem pomnożyć kapitały; ci nowozwerbowani nie wyobrażają sobie zapewne, że staną się prawdziwymi niewolnikami szatana, czego tylko niektórym dane będzie doświadczyć po przebyciu wielu stopni wtajemniczenia.
Gdy ktoś wstępuje do Ruchu neokatechumenalnego, też musi zapomnieć o stawianiu pytań. Przez długi czas nie wolno mu będzie o nic zapytać, a gdy nadejdzie moment, że będzie mógł wreszcie zadać jakieś pytania, odpowiedzi będą wymijające, a w żadnym wypadku nie będą one objaśniały przyszłości Drogi, bo tu właśnie wszystko jest "top secret" ("ściśle tajne"). Informacje w całości są w gestii "katechistów", którzy nie są bynajmniej ludźmi po studiach teologicznych, liturgicznych, patrystycznych i podobnych, przebyli za to co najmniej pięć-sześć lat w Drodze i zostali dostatecznie zaindoktrynowani przez innych swoich poprzedników. Oni sami zresztą nie wiedzą, czego będzie się ich uczyć w następnych latach.
Nasz Pan, przeciwnie, w swym nauczaniu nigdy nie krył niczego przed nikim, od razu wskazywał drogę, którą należało przebyć, i dopuszczał wszelkie możliwe pytania.
Sam fakt, że istnieją w Ruchu neokatechumenalnym te hierarchiczne stopnie gnostyckie, w świetle dziejów Kościoła każe mocno wątpić w dobre wyniki końcowe.

IV. Ataki na Kościół

Z różnych źródeł masońskich przeciekły dokumenty, które poświadczają, że od wielu lat są w trakcie realizacji plany unicestwienia Kościoła poprzez działanie od jego wnętrza (patrz: P. Mantero, La faccia nascosta della storia /Ukryte oblicze historii/, 1992, Edizioni Segno, Udine, Italia).
Rozpatrzmy po kolei kwestie, interesujące nas w tej tematyce: 1.

Działania celem zobojętnienia i nieuszanowania wobec Najświętszego Sakramentu i w konsekwencji desakralizacja i profanowanie kultu katolickiego i miejsc kultu. 2.

Eliminowanie mariologii z teologii katolickiej i lekceważący stosunek do postbiblijnych proroctw, szczególnie maryjnych. 3.

Minimalizowanie roli kapłaństwa sakramentalnego i tego wszystkiego, co jest związane z Sacrum. 4.

Używanie pieniędzy jako narzędzia dla zjednywania sobie poparcia.

Przyjrzyjmy się teraz z poszczególna tym punktom w świetle katechezy neokatechumenalnej, zawartej w Orientamenti alle équipes dei catechisti (Wskazania dla ekip katechistów) Kiko Argüello, które a propos cytuje o. Enrico Zoffoli w swym dziełku Il neocatecumenato della Chiesa Cattolica (Neokatechumenat Kościoła katolickiego).

V. Działania celem zobojętnienia i nieuszanowania wobec Najświętszego Sakramentu i w konsekwencji desakralizacja i profanowanie kultu katolickiego i miejsc kultu.



Dla neokatechumenów Msza św. nie jest wcale prawdziwą "ofiarą", uwiecznianiem ofiary Krzyża, jest zaledwie wspólnotowym przyjęciem, na które zaprasza zbawcza moc zmartwychwstałego Chrystusa, które też lepiej jest urządzać nie w konsekrowanych świątyniach, lecz w jakich bądź pomieszczeniach, właśnie żeby pokazać, że to jest zwykłe przyjęcie, a jeśli już się ono odbywa w kościele, to tylko gdy potrzeba więcej miejsca (gdy się zbiera więcej wspólnot), a nawet wtedy ołtarz, to jest stół, zabiera się z prezbiterium i przenosi się na środek kościoła.

Chleb konsekrowany, ich zdaniem, nie przemienia się w swej istocie w Ciało i Krew Chrystusa, a jego funkcją jest symbolizowanie duchowej obecności Tego, który, jako Zmartwychwstały, wszystkich unosi na swym ognistym wozie.

Gdy się zaneguje Ofiarę Eucharystyczną i przeistoczenie, "chleb konsekrowany" (ze wszystkimi okruchami i fragmentami) nie ma nic wspólnego z realną obecnością Chrystusa, to też w Mszach odprawianych przez księży neokatechumenalnych nie ma właściwej puryfikacji kielicha (czego po wielokroć byłem naocznym świadkiem) i nic się sobie z tego nie robi, jeśli cząstki Eucharystii spadają na ziemię (kiedyś nazywało się to świętokradztwem....), a także odrzuca się wszelki kult Najświętszego Sakramentu. W mojej na przykład parafii młodzi ludzie nie wiedzą już nawet, co to jest czterdziestogodzinne nabożeństwo lub uroczysta adoracja Najświętszego Sakramentu, gdyż kult eucharystyczny zredukowano do wystawienia Najświętszego Sakramentu na dwadzieścia minut w pierwsze piątki miesiąca, utrzymywane jeszcze dla zadowolenia "babek", które się kiedyś przyzwyczaiły do tych nabożeństw.

Pewnego razu ktoś, kto dopiero niedawno wstąpił do wspólnoty, widząc konsekrowane fragmenty pozostawione w kielichu, zwrócił na to uwagę, a na to mu odpowiedziano: "Jeśli wierzysz jeszcze w te rzeczy, nasza duchowość nie jest dla ciebie".

Co do profanowania miejsc kultu, to np. w naszej parafii, po nabożeństwach odprawianych przez neokatechumenów w kościele, nieraz znajdowano na posadzce porzucone niedopałki papierosów.

VI. Eliminowanie mariologii z teologii katolickiej i lekceważący stosunek do postbiblijnych proroctw, szczególnie maryjnych.

Mówić do neokatechumenów o Matce Bożej, to tak, jakby mówić o czarodziejce o turkusowych włosach, to po prostu bajeczki lub mało co więcej. Nie istnieje dla nich postać Wszechpośredniczki zbawienia i Matki Kościoła; odmawiać różaniec, to czysta głupota albo coś jeszcze gorszego.

Jedynym dopuszczonym obrazem Maryi jest ikona o charakterze bizantyjskim, nazywana "Madonną Kiko". Jedyne zbliżenie miało miejsce w roku maryjnym, bardziej żeby dobrze wypaść w oczach papieża, aniżeli ze szczerego przekonania, gdyż później i nadal katechumeni jeśli się interesowali postacią Najświętszej Dziewicy i całą mariologią, to w minimalnym stopniu.

Oczywiście nie ma co wspominać o neokatechumenach w ośrodkach kultu maryjnego, odmawia się też jakiegokolwiek znaczenia Fatimie, Lourdes i innym podobnym miejscom.

VII. Minimalizowanie roli kapłaństwa sakramentalnego i tego wszystkiego, co jest związane z Sacrum.

Zaprzeczenie ofiarniczego charakteru Mszy św. pociąga za sobą zniesienie sakramentalnego kapłaństwa, skoro nie ma potrzeby uznawania innego kapłaństwa poza kapłaństwem samego Chrystusa: Eucharystię sprawuje bowiem wspólnota wierzących, gdyż wszyscy oni, bez żadnych rozróżnień, są uczestnikami tego jedynego kapłaństwa.

Zniesienie kapłaństwa ministerialnego powoduje skasowanie całej Hierarchii Kościoła, gdyż jej fundamentem są sakramentalne święcenia kapłańskie, a gdy się je uważa za zbędne, Kościół jako społeczność widzialna i hierarchiczna traci wszelką rację bytu.

Istotnie, w neokatechumenacie cała władza i nauczanie są skupione w rękach katechistów, którym kapłani winni są posłuszeństwo. Ileż razy widziałem księży traktowanych źle, bez najmniejszego szacunku dla ich stanu.

Dodajmy, że neokatechumeni nigdy nie klękają, ani przed Najświętszym Sakramentem, ani podczas konsekracji, w czasie zaś nabożeństw przyjmują postawę lekceważącą (klasyczną dla nich pozycją w kościele jest siedzenie z nogami założonymi jedna na drugą, z łokciami opartymi na poręczy krzesła, w pozycji półleżącej)… Pewnego razu widziałem "ministra nadzwyczajnego" Eucharystii (neokatechumena), który niósł Sanctissimum do chorego brata, paląc papierosa, a gdy mu zwróciłem uwagę, odrzekł mi: "Czy wiesz na pewno, że sam Jezus nie palił?". Wolę tego nie komentować.

VIII. Posługiwanie się pieniędzmi jako narzędziem dla zjednywania sobie poparcia.

Neokatechumeni dysponują wielkimi sumami, których im dostarczają ich adepci. Z jaką "dobrowolnością", byłoby wiele do opowiedzenia: dowiedziałem się o pewnej siostrze zakonnej, której zabrano zegarek, aby poczuła się wolna od dóbr doczesnych, a przecież ona, z racji ślubu ubóstwa, nie posiadała niczego. Gdy adepci dojdą do pewnego etapu Drogi, muszą oddawać "dziesięcinę", nie wiedząc, rzecz jasna, gdzie te pieniądze ostatecznie lądują. Nikt nie przedstawia wydatków. W znacznej części te fundusze przekazuje się jako jałmużnę parafiom i diecezjom, które udzielają im gościny, dla zjednania sobie jeszcze większej przychylności Hierarchii.

Inna cecha Ruchu neokatechumenalnego, która znajduje odbicie w statucie masońskim, jest stosunek do bliźnich. Jak w przysiędze masońskiej zawarty jest obowiązek przychodzenia z pomocą "braciom" własnej loży, podobnie na neokatechumenów nałożony jest obowiązek wzajemnej pomocy w obrębie własnej wspólnoty i ewentualnie dla innych wspólnot, nie potrzeba natomiast pomagać tym, którzy do Ruchu nie należą.

Uzasadnienie takiego zachowania znajdujemy w ich katechezie, wedle której zbawienie otrzymujemy nie dzięki dobrym uczynkom, lecz wyłącznie dzięki wierze w Zmartwychwstanie Pana, co jest tezą typowo protestancką i wyraźnie heretycką.

Wnioski

Jak mogliśmy to zauważyć, punkty styczne pomiędzy masonerią a Ruchem neokatechumenalnym są rzeczywiście bardzo liczne, wszystko więc pozwala myśleć, że neokatechumeni wyłonili się z masonerii, jako bomba z opóźnionym zapłonem, aby w wybranym momencie wybuchnąć wewnątrz Kościoła katolickiego.

Prawda, to są tylko przypuszczenia, gdyż brakuje namacalnych dowodów na podtrzymanie tej alarmującej hipotezy, lecz wydaje się to dziwne, że pomiędzy tymi ruchami zrodzonymi z różnych "matek", występują aż takie analogie w założeniach ideowych i celach i masonerii, i neokatechumenatu, a także w praktycznym postępowaniu neokatechumenów.

Nie należy do mnie wydać sąd o tym wszystkim, chcę jedynie uderzyć na alarm, aby ci, co otrzymali charyzmat czuwania nad czystością wiary, przeanalizowali ten problem i dotarli do samego jego dna.

2 lutego 1994 r., w święto Ofiarowania Pańskiego


Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone
strona główna